Wgląd

 

autorstwa Martiny Weber
Echzell, Niemcy

Sześć lat temu dużo czytałem o Modlitwa Powitalna i próbowałem zintegrować to z moją wówczas rozpoczynającą się praktyką Modlitwy Głębi. To była ciemna noc okresu duszy w moim życiu: głęboka depresja, forma demencji, która pojawiła się z dnia na dzień, wywołana lekami na moją chorobę afektywną dwubiegunową i silne impulsy samobójcze. Modlenie się: „Porzuciłem moje pragnienie przetrwania i bezpieczeństwa”, było po prostu nieuczciwe, ponieważ miałem jedynie przemożne i przenikające pragnienie braku przetrwania, przerwania mojego życia. Mimo to przyjąłem radę osoby kontaktowej w Contemplative Outreach, aby nie zmieniać sformułowań. To było w porządku dla mnie.

W międzyczasie sytuacja ogromnie się poprawiła. Po prostu w jakiś sposób uczestniczyłem dzień po dniu (łącznie z Modlitwą Głębi raz dziennie, dwa razy dziennie od zeszłego roku) i moje życie zostało nie tylko obficie pobłogosławione, ale też takie mam poczucie. Mogłam nawet zrezygnować ze stosowania litu jesienią ubiegłego roku i latem 2020 roku moja demencja zniknęła w zasadzie z dnia na dzień. Moja podstawowa sytuacja (praca, rodzina, przyjaciele, grupa samopomocy…) pozostała niezmieniona, ale nastąpiło wiele uzdrowienia i rozwoju. Znowu mogę poczuć szczęście i być obecnym w wzlotach i upadkach mojego życia.

Nie tak dawno temu uświadomiłam sobie, że moje pragnienie śmierci, braku przetrwania jest w zasadzie pragnieniem bezpieczeństwa: bycia bezpiecznym od wyzwań życia i moich słabości, odpoczynku i zakończenia wzlotów i upadków. Jak napisała Jane Gardam w „Człowieku w drewnianym kapeluszu”: [„Śmierć] przeniosła go z powrotem do początku wszystkiego i do końca wszelkich potrzeb”. Jako nastolatek często odczuwałem mistyczne pragnienie bycia jak ziarnko soli, które rozpuszcza się w morzu i staje się z nim jednością.

Jestem wdzięczny, że chociaż nie czułem, że Bóg pomaga, prowadzi i podtrzymuje w najciemniejszym okresie mojego życia (było ich wiele, ale żaden nie był porównywalny z tym etapem), wiedziałem, że Bóg tam był i mnie nie potępił – nawet za to, że bezlitośnie się potępiam i czuję, że jestem nieznośny.

Cieszę się, że Bóg przywrócił mnie do prawdziwego życia.