autorstwa Mary Jane Yates,
Edmonton, Alberta, Kanada
Królestwo niebieskie jest jak skarb ukryty w polu. Gdy ktoś je znalazł, ponownie je ukrył, po czym w radości poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił to pole.
- Matthew 13: 44
…kiedy się modlisz, wejdź do swojego pokoju, zamknij drzwi i módl się do swojego Ojca, który jest w ukryciu… a twój Ojciec, który widzi, co się dzieje w ukryciu, wynagrodzi cię.
- Matthew 6: 6
Teolodzy od dawna zastanawiają się nad przypowieścią o ponownie ukrytym skarbie. Nawet nasz drogi ks. Thomas zawiera refleksję na temat tej opowieści w swojej książce Rozważania nad przypowieściami Jezusa. W ks. Tomasza, moralność człowieka ukrywającego skarb zostaje poddana w wątpliwość. Z tej perspektywy przypowieść dotyczy tendencji rodzaju ludzkiego do robienia czegoś głupiego ze skarbami ukrytymi wokół nas, to znaczy do myślenia, że możemy je posiadać, zatem „ukrywanie się” w przypowieści polega na ochronie skarbu, który posiadamy. odkryliśmy, zamiast swobodnie dzielić się nim z innymi, a zwłaszcza z Tym, który być może najpierw ukrył skarb w polu. W tym sensie ponowne ukrycie skarbu jest postrzegane jako czyn niemoralny i samolubny.
Zastanawiałem się nad inną interpretacją tej historii, która mogłaby dotyczyć wartości rzeczy ukrytych, rzeczy, które dzieją się w sekretnych miejscach, w których, jak wiemy, mieszka również sacrum. Z pewnością praktyka Modlitwy Głębi polega na docenieniu tych ukrytych miejsc, a pisma chrześcijańskie również są pełne odniesień do nich. skarby ciemności, bogactwa przechowywane w tajemnych miejscach (Izajasz 45:3). Lubię myśleć, że mężczyzna z przypowieści przypomina mi, że czasami najlepiej jest zostawić nasz skarb w ukryciu, gdy wkraczamy w szersze pole życia i że radość, której on doświadcza, może być także nasza, gdy uczestniczymy w często ukrywanych dzielenia się tym skarbem z innymi. W świecie, w którym na każdym kroku afiszuje się ogromnym bogactwem i sukcesem, ta przypowieść uczy mnie, jak ważna jest pokora i gotowość do porzucenia nawet pozorów sukcesu, aby naprawdę docenić skarb, który jest mój.
Skłania mnie to także do refleksji nad tym, jak i kiedy praktykuję Modlitwę Głębi. Wraz z pojawieniem się Zoomu i rosnącą możliwością przebywania z innymi online, zastanawiam się, w jaki sposób mógłbym nadal chronić część świętości, jaką ma do zaoferowania bardziej ukryte życie modlitewne? Czy na przykład logując się do Zooma, będę pamiętał o zatrzymaniu się w progu, aby naprawdę obserwować tych, z którymi siedzę? Czy mogę przywitać każdego uśmiechem lub skinieniem głowy lub poczuć radość, która pojawia się, gdy wszyscy zajmujemy miejsce w tym „kręgu”? Czy naprawdę muszę być z innymi za każdym razem, gdy siedzę, czy też przestrzeń offline w mojej osobistej „szafie” nadal może być istotną częścią mojej codziennej praktyki? I jak mogę nadal pielęgnować moją bardzo ludzką potrzebę ucieleśnionej obecności i zawsze subtelnego cudu, który zdarza się, gdy wyczuwam fizyczną bliskość drugiej osoby. Wiele skarbów życia kontemplacyjnego nie można łatwo uchwycić kamerą i nie jest to konieczne. Zatem w mojej chęci wykorzystania rosnących wzajemnych powiązań oferowanych przez technologię pomaga mi pamiętać słowa Johna O-Donohue:
W blasku neonowych czasów,
Niech nasze oczy nie będą zmęczone
Przez powierzchnie, które świecą
Z głodem uczynionym atrakcyjnym.
…Kiedy patrzymy w serce,
Niech nasze oczy mają życzliwość
I szacunek do światła świec.
To badanie naszych umysłów
Bądź równy ukośnemu
Szczeliny i rogi, gdzie
Tajemnica wciąż żyje,
Błyszczące w ulotnym świetle.