Ukochani: Postawa pobożności niedualności i międzyduchowości
Otwieranie umysłów, otwieranie serc Podcast Sezon 3 Odcinek 4 z Mirabai Starr
Tytuł odcinka ~ Ukochana: Postawa oddania niedualności i międzyduchowości„Jestem niczym” to najwyższe potwierdzenie miłości, ponieważ mówi, że jestem pozbawiony wszelkich złudzeń separacji. „Ukochany, jestem twój. Nie ma nic, co by nas rozdzieliło. Zostałem duchowo obnażony, abym mógł mieć z tobą jedność”.
- Gwiazda Mirabai
Z przyjemnością dzielimy się rozmową z Cynthią Bourgeault, księdzem episkopalnym, którego spostrzeżenia na temat duchowości zmieniły nasze pojmowanie kontaktu z Ostateczną Rzeczywistością.
W tym odcinku mamy przyjemność porozmawiać z Mirabai Starr, uznaną autorką, tłumaczką pism świętych i nauczycielką interspiritualną. Jej spostrzeżenia łączą ponadczasową mądrość z nowoczesną perspektywą, skupiając się na duchowości kontemplacyjnej, doświadczeniu żalu i głębokim pięknie codziennego życia.
Mając dwudziestoletnie doświadczenie w nauczaniu filozofii i religii świata, a także całe życie osobistej praktyki, Mirabai przekazuje swoje spostrzeżenia na całym świecie. Eksploruje kontemplacyjne życie, pisanie jako praktykę duchową i głęboki wpływ żalu i straty na transformację.
Od wczesnych lat zanurzonych w duchowości w Lama Foundation, do jej ostatniej książki Ordinary Mysticism: Your Life as Sacred Ground, Mirabai dzieli się swoją podróżą odnajdywania boskości poza strukturami religijnymi. W naszej rozmowie Mirabai zaprasza nas do opuszczenia bezpieczeństwa naszego znanego świata duchowego i spotkania się z Miłością, Ukochanym, Boskością i Ostateczną Rzeczywistością w nowy i mniej znany sposób.
„Dopóki stan ludzki jest doświadczany jako odrębny od Ostatecznej Rzeczywistości, podlega ignorancji i złudzeniom, słabości i cierpieniu”. – Snowmass Dialogues, Point of Agreement No.7
- Mirabai wspomina swoje dzieciństwo w Lama Foundation, społeczności skupionej na interspirituality, gdzie zetknęła się z różnymi tradycjami religijnymi. To bogate doświadczenie ukształtowało jej podejście do duchowości jako inkluzywnej, wykraczającej poza jakąkolwiek pojedynczą tradycję.
- Powracający temat w tym sezonie, Mirabai rozważa „Ostateczną Rzeczywistość”, koncepcję, którą osobiście interpretuje jako „Ukochany”. Zamiast odległej abstrakcji, termin ten reprezentuje intymną, nieokreśloną obecność, która przenika codzienne życie, zgodną z naukami ojca Thomasa Keatinga na temat tajemnicy i boskiej miłości.
- Mirabai podkreśla odnajdywanie boskości w naszych zwyczajnych, czasami chaotycznych momentach codziennego życia. Oręduje za tym, aby postrzegać przyziemne rzeczy — takie jak zmywanie naczyń czy radzenie sobie z trudnościami — jako okazje do duchowego przebudzenia, co jest tematem centralnym jej ostatniej książki, Zwykły mistycyzm: Twoje życie jako święta ziemia.
- Czerpiąc ze swojego doświadczenia z nagłą stratą córki, Jenny, Mirabai mówi o transformacyjnym potencjale żalu. Opisuje, jak poddając się bólowi zamiast uciekać od niego, możemy doświadczyć głębszej więzi ze świętością. Ta refleksja leży u podstaw jej trwającej społeczności żałobników, Święty Lament.
- Mirabai uważa pisanie za swoją podstawową praktykę duchową, dyscyplinę, która pomaga jej odkrywać i ucieleśniać duchowość poprzez opowiadanie historii i szczegóły sensoryczne. Zachęca innych do znalezienia własnych sposobów na połączenie się ze świętością w namacalnych, kreatywnych praktykach.
„Być niczym to zgodzić się na bycie prostym stworzeniem. To jest miejsce spotkania z Ja jestem tym, kim jestem. Kiedy nie ma już mnie, siebie samego ani mojego, pozostaje tylko 'Ja jestem'”.
- Ojciec Thomas Keating w swoim wierszu, Z niczego
Aby dowiedzieć się więcej o podstawowych zasadach teologicznych ruchu Contemplative Outreach, odwiedź stronę www.contemplatoutreach.org/vision
- Odwiedź jej stronę internetową: www.mirabaistarr.com
- Sprawdź ją Instagram: https://www.instagram.com/mirabaistarr/
- Znajdź ją Facebook: https://www.facebook.com/mirabai.starr.author/
- Odwiedz nasza strone internetowa: www.contemplatoutreach.org
- Znajdź nas na Instagramie: https://www.instagram.com/prayerofconsent/
- Polub nas na Facebooku: https://www.facebook.com/prayerofconsent
- Sprawdź nasz kanał YouTube: https://www.youtube.com/@prayerofconsent
Trzeci sezon programu „Otwieranie umysłów, otwieranie serc” był możliwy dzięki darczyńcy tacy jak Ty ze społeczności Contemplative Outreach, a także grant od Zaufanie do procesu medytacji fundacja charytatywna zachęcająca do medytacji, uważności i modlitwy kontemplacyjnej.
Producentką tego odcinka Opening Minds, Opening Hearts jest Rachael Sanya 👉🏽 www.rachelsanya.comPodcast „Otwieranie umysłów, otwieranie serc” Sezon 3 Odcinek 4 z Mirabai Starr Tytuł odcinka - Ukochana: Postawa oddania niedualności i międzyduchowości Mark: Cześć ponownie, Colleen. Colleen: Cześć, Marku. Miło Cię poznać. Mark: Znów jesteśmy w kolejnym odcinku. Colleen: Tak. Wiem. Mark: Jak dotąd to był świetny sezon. Zajmiemy się tym teraz. Colleen: Tak, i jestem naprawdę podekscytowana. Mówię za siebie, ale wiem, że rozmawiałem też z tobą i czuję, że jest to praktyka poszerzania świadomości, tak jakby dawała nam przestrzeń, a my, miejmy nadzieję, również słuchaczom, możliwość doświadczenia innych perspektyw z innych tradycji duchowych. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach – ojciec Thomas z pewnością o tym mówi. Nadal zagłębiam się w „Rozważania o Niepoznawalnym” i w późniejsze nauki, które nam pozostawił. Powiedziałbym, że są jak skrzynia biegów. Przeczytałem fragment, odłożyłem, nie wszystko zrozumiałem, ale dotarło do mnie i ufam, że moje serce na to reaguje. Mark: Tak, i w niektórych z tych prac widać, że Thomas angażuje się w ten proces na zewnątrz, prawdopodobnie zawsze tak było, ale staje się to jasne w jego późniejszych pracach i to właśnie staramy się tutaj poruszyć. Myślę, że ten sezon to taka międzyduchowa rozmowa i dialog, którego on z pewnością był częścią. Colleen: Tak, i myślę, że on zawsze tam był. Uważam, że znał naszą podróż, pomógł nam zacząć, a później podzielił się z nami w późniejszych latach tym, kim jesteśmy jako wspólnota, gotowa nas przyjąć. Ale on tam był. Mark: Te terminy pojawiają się w niektórych naszych rozmowach na temat niedualności i szerokiego zrozumienia Boskości jako Ostatecznej Rzeczywistości. Trochę się z tym zmagam w swojej głowie. To długa rozmowa w mojej głowie o moim pragnieniu, by wiedzieć jak najwięcej, a potem ta druga część o głębszym rozpoznaniu i zaproszeniu do niewiedzy lub do tego, by w ogóle nie musieć wiedzieć. Teraz więc wiem na pewno, wiem absolutnie, że chodzi o niewiedzę. Colleen: Tak, i pocieszenie wynikające z tego, że nie wiem wszystkiego i jestem wiecznym uczniem życia i Boga, i tak, to po prostu o wiele bardziej pocieszające, pokora wynikająca z tego, że nie mam wszystkich odpowiedzi. Mark: Uwalnia nas, abyśmy po prostu byli i będziemy dziś rozmawiać z gościem, którego obecności tutaj bardzo się cieszę – wiem, że ty też. Pozwólcie, że przedstawię Mirabai Starr – wielokrotnie nagradzaną autorkę, cenioną na całym świecie mówczynię i nauczycielkę międzyspirytualną. W 2020 roku znalazła się na liście Watkinsa 100 osób, które wywarły największy wpływ na duchowość ludzkości. Czerpiąc z 20 lat doświadczenia w nauczaniu filozofii i religii świata oraz całego życia praktycznego, Mirabai dzieli się z całym światem swoją wiedzą na temat kontemplacyjnego pisania jako praktyki duchowej i transformacyjnej mocy żalu i straty. Jest autorką ponad tuzina książek, m.in. Wild Mercy, Caravan of No Despair i znanych tłumaczeń literatury sakralnej. Mieszka z dalszą rodziną w górach północnego Nowego Meksyku. Jej książka właśnie została wydana. Książka Ordinary Mysticism: Your Life as Sacred Ground jest już dostępna w księgarniach. Z przyjemnością witamy Mirabai Starr. Witaj, Mirabai. Mirabai: Dzięki, Mark. Dziękuję, Colleen. Colleen: Witamy. Witamy. Mirabai, jesteśmy tak podekscytowani, że Cię mamy. Na początku czerwca po raz pierwszy byłem w Fundacji Lama i przypomniało mi się to, ponieważ przeczytałem twoją historię i wiedziałem, ale nie pamiętałem, że spędziłeś tam dzieciństwo. Dla mnie było to prawdziwe przeżycie międzyduchowości, cała tamtejsza atmosfera i spędzanie czasu w tamtejszej bibliotece. I właśnie w tym miejscu chciałem rozpocząć naszą rozmowę, aby dowiedzieć się więcej o Twojej podróży i o tym, skąd pochodzisz, ale w szczególności w kontekście sedna tego sezonu, o którym mówimy w tym podcaście. Ojciec Thomas spędził lata na dialogu międzyduchowym i podczas rekolekcji, które prowadził, ludzie z różnych tradycji wypracowali wspólny język dla Boga, dla Boskości, i używali terminu Ostateczna Rzeczywistość. Zatem zaczynamy od tego, że wszyscy nasi goście zastanawiają się, jak mogliby opisać Ostateczną Rzeczywistość lub ją zdefiniować, albo może lepiej byłoby powiedzieć, jaką nazwę byście nadali tej Ostatecznej Rzeczywistości i w jaki sposób ta nazwa została dla was ukształtowana w dzieciństwie, na początku waszej duchowej podróży. Mirabai: Cóż, ojciec Thomas nauczył mnie wartości tego, co moja dusza już wiedziała, czyli niewiedzy, nieświadomości. Dlatego zdefiniowanie Ostatecznej Rzeczywistości w jakikolwiek sposób wydaje mi się trudne. Ponadto każda próba nazwania jej lub zdefiniowania sprawia, że zostaje ona wtłoczona w szufladkę i przestaje być tym, czym jest. Choć w wielu moich książkach użyłem jego terminu „Ostateczna Rzeczywistość”, bo w pewnym sensie naprawdę do mnie przemawia. Ale nie jest to tak ucieleśnione, jak mój obecny stan świadomości by sobie tego życzył. I tak w pewnym sensie powracam do moich młodzieńczych sposobów odnoszenia się do Wielkiej Tajemnicy jako Ukochany. W tradycjach żydowskiej, chrześcijańskiej i islamskiej Bóg, który jest uważany za zupełnie niepoznawalnego, jest często także Ukochanym, Bliskim, Przyjacielem i Towarzyszem. To właśnie tam często spontanicznie się udaję, gdy próbuję nawiązać kontakt z Boską Obecnością – Ukochany. Mark: Podoba mi się to. Nie czyni to jednak tego, jakkolwiek chcielibyśmy to nazwać lub próbować nazywać, Ostateczną Rzeczywistością lub Ukochaną. To jest bardziej osobiste, co jest fajne, bo może to urosnąć do tak dużych rozmiarów, że stanie się mgliste. Dla mnie w każdym razie trudno jest wtedy powiązać to z czymś, co jest po prostu ogólne. Mirabai: Tak, streszczenie. Mark: Tak, streszczenie. Mirabai: Ale to niekoniecznie odzwierciedla mój system wierzeń. Innymi słowy, nie postrzegam Boga jako osoby, z którą spędzam czas. Czasami robię to w wyobraźni, bo to pomocne. Ukochana nie odzwierciedla jakiejś egzystencjalnej idei, jaką mam na temat człowieka o imieniu Bóg, ale jest to ścieżka do Obecności. Obecność pisana wielką literą. Colleen: I to nas również ciekawi, ponieważ jesteśmy w trakcie naszych międzyduchowych eksploracji. Istnieje dynamika pomiędzy tym, co osobiste i tym, co bezosobowe. I nie wstydzę się przyznać, że niewiele wiem o tym, co bezosobowe, choć nawet ojciec Thomas pisze o tym bezosobowym Bogu, o tej bezosobowej rzeczywistości. Czy mógłbyś nam nieco szerzej opowiedzieć o swoim pojmowaniu tego, co osobowe, a następnie tego, co bezosobowe, i jak wyraża się to w innych tradycjach? Mirabai: Szczerze mówiąc, dorastałem bez żadnej edukacji religijnej, poza tym, że moi rodzice zdecydowanie odrzucali zorganizowaną religię. Nie byli ateistami, zapewne można by ich określić mianem agnostyków, ale nawet to nie jest do końca trafne określenie. To jest zbyt neutralne. Łączyła ich głęboka więź z duchem, ale mieli też głębszą podejrzliwość wobec zorganizowanej, zinstytucjonalizowanej religii i szkód, jakie instytucje religijne wyrządziły na świecie na przestrzeni dziejów i obecnie. Ta podejrzliwość wobec religijności jest we mnie głęboko zakorzeniona, co utrudnia mi przystąpienie do którejkolwiek z instytucji religijnych, choć jednocześnie jest to dla mnie nieodparte. Chociaż mam na nie wszystkie wrodzoną odpowiedź, odpowiedź serca. Podążam więc ścieżką międzyspirytualną odkąd byłam nastolatką. Podsumowując moją odpowiedź na pytanie o Boga osobowego i bezosobowego, powiem, że dzięki wieloletniej praktyce cichej medytacji, modlitwy kontemplacyjnej, Modlitwy Skupienia, osiągnąłem spokój w przestrzeni niedualnej w relacji do Sacrum, do Boskości. Gdzie nie może być ograniczona żadnymi osobistymi pomysłami lub cechami. A ja jestem Mirabai. Zatem Mirabai w historii Indii XVI wieku był poetą bhakti, poetą dewocyjnym w Indiach. Śpiewała, tańczyła i pisała poezję dla Boga, który przedstawiał Krysznę, Boga miłości. I to jest dla mnie bardzo żywe. Moje oddane serce żyje i komfortowo współistnieje w tej samej przestrzeni, co moja niedualna skłonność. Zatem dla mnie Bóg osobowy i Bóg bezosobowy nie wykluczają się wzajemnie. Jestem pewien, że nie wykluczały się też dla Tomasza i prawdopodobnie dla większości z was. Szczęśliwie mieszają się w moim sercu i mojej świadomości. I tak naprawdę David Frenette, jeden z nauczycieli tej tradycji, był jedną z pierwszych osób, które pomogły mi zrozumieć, że moje skłonności w obu kierunkach, religijnym i niedualnym, które były dla mnie tak żywe, nie były problemem do rozwiązania. Oczywiście, że istniała pewnego rodzaju wzajemność między moimi niedualnymi mistycznymi skłonnościami do spoczywania w absolucie i ogniem pragnienia zjednoczenia, zjednoczenia miłości z Bogiem jako Ukochanym. Colleen: Dla tych z nas, którzy przywykli do osobowego Boga lub w ogóle do postaci Boga, wyzwaniem może być idea oddania i modlitwy jako relacji. Ciekawi mnie więc, nawet biorąc pod uwagę twoje doświadczenia z dzieciństwa, czy jesteś osobą, która nosiła w sobie i pielęgnowała to poczucie oddania. Czy był jakiś obiekt twojego oddania? Czy to ewoluowało z czasem? A może jest to oddanie bezprzedmiotowe? Jak to wyrazić, jak to opisać? Mirabai: Ponieważ moje dzieciństwo było tak niereligijne, wręcz antyreligijne, myślę, że moje poczucie Boga było tajemnicą. To było jak ukryta pasja, która narastała w moim sercu. A jak sobie wyobraziłem tego Boga? Czasami jako bogini. Czasami Bóg miał dla mnie kobiece oblicze, które było troskliwe, tak. Z pewnością miłosierny i współczujący. Ale też dzikie i niemal niebezpieczne. Jeśli przejdziesz przez tę bramę, nigdy nie będziesz mógł wrócić. Nie wiedziałem, czym jest ta brama, ani co w niej jest niebezpiecznego, ale dla mnie było w niej coś nieodłącznego, coś, co trzymało te dualności i paradoksy. W moim sekretnym związku, w moim spotkaniu, jak to nazywał Jan od Krzyża, z Umiłowanym odczuwałem poczucie bezpieczeństwa i troski. A potem pojawiło się też poczucie dzikości, ognia i otwarcia. Już w młodym wieku czułem, że życie duchowe nie polega na przestrzeganiu zasad i przyjmowaniu czyjejś wizji rzeczywistości, ale jest całkowitym poddaniem się czemuś, co być może mnie unicestwi. Colleen: W twojej twórczości wyraża się poczucie intymności, niebezpieczeństwa i przygody, co również ma sens, a także jest kobiece. Jak więc badasz to teraz w kontekście swojej książki i tego związku z tą sekretną, nieco niebezpieczną intymnością w kontekście mistycyzmu? Mirabai: Nowa książka nosi tytuł Ordinary Mysticism: Your Life as Sacred Ground. A sposób, w jaki do tego teraz podchodzę, jest taki – to właśnie przydarza mi się jako pisarzowi, i myślę, że pisarze to zrozumieją. Kiedy zaczynasz publikować, dzielisz się tym, co w danym momencie myślisz i czujesz, i nie zawsze to pozostaje. W rzeczywistości rzadko pozostaje w jednym miejscu. Bo jeśli podążamy tą ścieżką, to ciągle się rozwijamy i rozwijamy, a nasze myśli, opinie i przekonania zmieniają się wraz z nami samymi. Mam teraz 63 lata. I to, co się dzieje, to to, że zauważam coś w rodzaju reakcji alergicznej na pewne rodzaje pojęć i języka religijnego. Święte pisma wszystkich religii świata, które znajdują się w moim studiu, w którym teraz siedzę, otoczone są regałami z książkami, na których znajdują się wszystkie święte teksty ze wszystkich tradycji, które tak bardzo kocham, szczególnie poezja. Zaczynam je podnosić, otwierać i mówię: nie. Potrzebujesz czegoś bardziej ugruntowanego, bardziej ucieleśnionego, bardziej odważnego, bardziej chaotycznego. I tak oto Ordinary Mysticism, nowa książka, odzwierciedla przestrzeń, w której się znajduję, kwestionując niektóre z pięknych przekonań i praktyk, którymi byłam zaangażowana przez wszystkie te lata, i mówiąc, że jeśli nie potwierdzają one piękna i transformacyjnej mocy zmywania naczyń, kłótni z chłopakiem, wożenia dzieci do szkoły i radzenia sobie z przerażającą diagnozą, to nie jestem już tym zainteresowana. Chcę potwierdzić. Chcę świętości dnia codziennego. Chcę móc patrzeć przez pryzmat miłości i widzieć świat nie jako przeszkodę w moim życiu duchowym, ale jako bramę do większego duchowego przebudzenia. Żeby to zakończyć. Moja odpowiedź na to pytanie brzmi: Zdefiniujmy na chwilę mistycyzm. Zdefiniujmy to na nowo. Jestem pewien, że wszyscy posługujemy się swoimi definicjami. Ale wiem, że nie chodzi tu o równoważenie aury i posiadanie wspomnień z poprzednich wcieleń. Tego rodzaju mistycyzm nie ma nic wspólnego z tym, o czym mówię, ani prawdopodobnie z tym, o czym ty mówisz. Mówimy o bezpośrednim doświadczeniu Boskości, Świętości. Bez pośrednictwa jakichkolwiek konkretnych kanałów: duchowieństwa, nauczycieli, książek, systemów wierzeń, a nawet praktyk i modlitw. To doświadczenie intymności ze Świętym, które jest bezpośrednie i nagie, naprawdę nagie. I w tym sensie czuję, że każdy jest mistykiem, jakby to było nasze dziedzictwo. Jesteśmy tu po to, żeby bezpośrednio doświadczyć miłości. Nazwijmy to na chwilę miłością, Ostateczną Rzeczywistością. Dlatego myślę, że wszyscy się do tego kwalifikujemy i dlatego w naszym życiu, a może nawet każdego dnia, zdarzają się doświadczenia zwane według tej definicji doświadczeniami mistycznymi, podczas których na chwilę zapominamy, że jesteśmy odrębni. Gdzie często mamy ulotne, a one często są ulotne, doświadczenia naszego wzajemnego powiązania ze wszystkim, co jest, i że „wszystko, co jest” wydaje się miłością. Mark: Tak, brzmi to tak, jakbyś mówił, że tak jest zawsze. Jest dla nas dostępne natychmiast, prawda? Jeśli wkroczymy w swoje życie z taką świadomością. Mirabai: Tak, i ta intencja i uwaga. Mark: Thomas Keating dużo mówił o kondycji ludzkiej, co przypomina część tego, o czym mówisz, w tym sensie, że chodzi o zaangażowanie się w to wszystko, a nie o uciekanie od tego i ucieczkę do świątyni, aśramu, kościoła czy czegoś takiego, bo to istnieje. Kiedy spotkali się na Snowmass Dialogues, mieli takie punkty porozumienia, a jeden z nich brzmiał: „Dopóki stan ludzki jest doświadczany jako oddzielony od Ostatecznej Rzeczywistości, podlega ignorancji i złudzeniom, słabości i cierpieniu”. Co brzmi bardzo tak, jakby opierali się na czterech szlachetnych prawdach, pochodzących z buddyzmu. Nie do końca rozumiemy tę ideę cierpienia i to, skąd się ona bierze; to dwa odrębne światy. I tak sugerują – i brzmi to podobnie do tego, co mówisz – że musimy się połączyć, musimy się zaangażować, ponieważ rozłąka niesie ze sobą cierpienie. Chciałam jednak zapytać o twoją pracę Mirabai, którą tworzysz od tak dawna i która w piękny sposób porusza tematykę żalu i straty, a także rozłąki, która pojawia się, gdy kogoś tracimy. Mówiłeś również o własnej, głębokiej, nagłej stracie córki, Jenny. Właściwie powiedziałeś, „moje życie duchowe zaczęło się w dniu, w którym zmarła moja córka”. Czy możesz więc powiedzieć więcej o tym zaangażowaniu i pewnego rodzaju stracie, żalu i cierpieniu z tym związanym i jak to prowadzi niekoniecznie do separacji, ale do połączenia lub głębszego życia duchowego? Mirabai: Tak, dzięki Marku, że pytasz. To jeden z takich paradoksów. Oczywiście życie mistyczne charakteryzuje się paradoksami. Odkryłem to i wiele osób, z którymi rozmawiam, twierdzi, że w chwili, gdy jesteśmy rozbici i pozbawieni tchu, otwiera się przestrzeń sakralna, która pojawia się, gdy doświadczamy głębokiej straty lub gdy wracamy do swoich serc i pozwalamy sobie poczuć ból żałoby. Że z żaru ognia smutku, straty, a nawet udręki emanuje pewnego rodzaju woń Sacrum. Jeśli pozwolimy sobie być z nim, nie uciekniemy od niego i nie ominiemy go duchowo. I oczywiście mam na myśli to cudowne pojęcie duchowego omijania, kiedy to stosując duchowe wierzenia i nawet praktyki, faktycznie oddalasz się od doświadczenia, zamiast być w nim obecnym. To jest podstępne. To subtelne i trudne, ale naprawdę działa. Potrafię wymienić kilka duchowych sztuczek, które mógłbym zastosować już teraz, aby nie czuć tego, co czuję, i wyjść poza to, czego uczą nas liczne religie; wyjść poza ten świat. Ale gdy przeżywamy smutek – i nie musi to być tylko śmierć bliskiej osoby, jest wiele sposobów, w jakie możemy przeżyć głęboki żal, koniec związku, szczególnie jeśli nie był to nasz pomysł. Poważna diagnoza lub uraz, który pozbawia nas pewnego rodzaju wolności, z której mogliśmy cieszyć się w naszym życiu. Utrata poczucia wspólnoty, która często wiąże się z utratą pracy lub rozpadem związku. Oddalenie od naszych dzieci, rodziców, rodzeństwa lub bliskich przyjaciół. Jest wiele miejsc, które wywołują tak głęboki smutek, prawda? Ale kiedy się od niego nie odwrócimy. Kiedy nie próbujemy tego nadmiernie duchowo traktować. Ale my delikatnie, czule, z wielkim współczuciem dla siebie, wdychamy to. Pojaw się tam. Wokół bólu związanego z doświadczeniem otwiera się przestrzeń obejmująca coś więcej niż tylko ból. Jest coś, co pojawia się w momencie uświadomienia sobie oddzielenia i co odczuwamy jako połączenie. Moja córka Jenny miała 14 lat, gdy zginęła w wypadku samochodowym, zupełnie się tego nie spodziewając. Nie mogłem nic zrobić, żeby się do tego przygotować. I tak pogrążyłam się w ogniu żalu i rozłąki. I w jakiś sposób odnalazłam w sobie mądrość. Nawiasem mówiąc, właśnie skończyłem tłumaczyć „Ciemną noc duszy” Jana od Krzyża, kiedy Jenny zmarła. Tak się składa, że spędziłem dzień z ojcem Thomasem w Snowmass. Pojechałem z mojego domu w Taos w Nowym Meksyku do Snowmass, żeby spędzić z nim godzinę, bo powiedział mi, że to wszystko, co może mi dać, a potem spędził ze mną cały dzień. To było takie hojne. Przekazał mi kompletny przekaz swojego rozumienia jego, można by rzec, ulubionego tekstu wszech czasów, Ciemnej nocy duszy Jana od Krzyża, a przynajmniej jednego z jego pięciu ulubionych tekstów, powiedzmy. Jego całkowite zrozumienie tekstu, gdy pisałem wstęp, co zrobiłem już po skończeniu tłumaczenia. Książka ta ukazała się kilka miesięcy później, rok później, nie pamiętam dokładnie daty. A dzień, w którym ukazała się książka, był dniem śmierci Jenny. I było we mnie coś takiego, myślę, że to zasługa Jana od Krzyża, a także Thomasa Keatinga, co sprawiło, że w moim sercu zadzwonił dzwoneczek i powiedział: „Nie odwracaj się, Mirabai”. Nie uciekaj od tego doświadczenia. Jeśli pozostaniesz tu i teraz, jako akt oddania i miłości do swojego dziecka, to będzie to najlepsze, co możesz zrobić. Mam na myśli, że nie możesz nic zrobić. Wiedziałem, że nic nie mogę zrobić. Nie można było nic zrobić. Nie mogłem medytować. Nie mogłam praktykować modlitwy kontemplacyjnej, modlitwy skupienia, mantry, niczego. Wszystkie moje praktyki były w tym momencie bezużyteczne. Ale w moim sercu pojawiło się zaproszenie, abym został przy tym ze względu na moje dziecko, z miłości do niej. Oto co naprawdę się działo. Wiedziałem od św. Jana od Krzyża, od Thomasa Keatinga i z własnego doświadczenia, że nie wiedziałem, co się dzieje, co się wydarzyło i co robić dalej. Nic nie wiedziałem. To nie był problem do rozwiązania. To była rzeczywistość, z którą trzeba było żyć. I tak też zrobiłem. Nie mogę powiedzieć, że to wynikało z książek lub słów, ale nie bolało. Mark: Tak, cieszę się, że tak mówisz, ale w tamtym czasie treningi po prostu nie dawały ci tego, czego chciałeś. Miałem bardzo podobne, choć niepodobne, ale moje własne doświadczenie straty. Moja żona po długiej chorobie nowotworowej, trwającej prawie dziewięć lat, z czego siedem i pół w stadium terminalnym. Ale kiedy odeszła, chciałam usiąść i nie mogłam tego zrobić. Chodziłam do kościoła, ale nic tam dla mnie nie znaczyło. Po prostu, żeby coś utrzymać. Zacząłem po prostu trochę chodzić, co doprowadziło do tego, że przeszedłem naprawdę długi szlak Camino liczący 500 mil. To właśnie tam zacząłem odczuwać to, o czym mówisz, tę integrację, jakbym to trzymał. Sądzę, że to jest jedno ze znaczeń cierpienia, prawda? Nosić lub trzymać. I to ją zmieniło, ale nie w sposób, w jaki chciałem, bo jakaś tajna część mnie chciała, żeby to zniknęło, nie chciała się tym zająć, ale o tym też mówiłeś, o tych różnych praktykach, o wychodzeniu na zewnątrz, poezji, sztuce. To do mnie przemówiło. Poruszanie się, chodzenie, stawianie stóp na ziemi przemówiło do mnie. I w pewnym sensie przekształciło się w coś innego. Zamiast głębokiej straty, była głębsza miłość. Mirabai: Tak. Odpowiedz krótko - kiedy wspomniałeś o trzymaniu go, to była prawda. I odkryłam, że kiedy biorę w ramiona swoje cierpienie, to, o dziwo, jestem trzymana. Czuję się wspierany. A moje role matki i córki w stosunku do mojej córki zamieniały się i odwracały. Jednak kiedy Jenny umarła, poczułam się jak jej przodkini, a ona często przytula mnie, kiedy potrzebuję wsparcia. Kiedy czuję rozpacz. Na przykład rozpacz z powodu cierpienia na świecie, z powodu wojny i ludobójstwa oraz wszelkiego cierpienia w częściach świata, od których jestem daleko, ale które czuję w kościach, być może dlatego, że jestem matką pogrążoną w żałobie. Czuję stratę każdej matki, jaką kiedykolwiek poniosłam, i czuję, że Jenny pomaga mi znaleźć przestrzeń dla tego rozbicia i wyrażać modlitwy o nadzieję i uzdrowienie. Ona jest moim sojusznikiem w tej kwestii. Colleen: Tak. Słuchając was obojga, przypomniała mi się kwestia ojca Thomasa dotycząca życia bez pocieszenia i tego, jak żyjąc bez pocieszenia, tak naprawdę otwieramy się i wystawiamy na relację z Bogiem, który jest nieujawniony i w pewien sposób... I szczerze mówiąc, to jest jedno z tych określeń, które po prostu pozostawiłem niezamanifestowane. Ale czułem, że w tym wyrażeniu czasu żałoby może brakować pocieszenia. Ale tak naprawdę słyszę od was obojga, o doświadczeniach związanych z żałobą, dotykaniem ziemi, przebywaniem na łonie natury, o innych relacjach międzyludzkich, które mogły otworzyć drogę do doświadczenia Nieujawnionego – bez nazwy. Mirabai: Zdecydowanie natura jest dla mnie bardzo ważna. Mieszkam tuż przy granicy lasu państwowego. Dlatego każdego dnia wybieram się do lasu jałowca piniowego, wspinam się na góry i jeżdżę po nich na rowerze, bo to po prostu muszę robić. Każdego ranka odprawiam Modlitwę Koncentracyjną, ćwiczę jogę, a potem zanurzam się w górach. Kiedy nie podróżuję. A kiedy podróżuję, nadal staram się chodzić. Czasami jest to nawet w moich kontraktach. Tak jakbyś musiał zabrać Mirabai na spacer do parku. Muszę przyznać, Colleen, że właśnie opublikowałem esej zatytułowany „Prorocy są niepocieszeni”. A to jest czasopismo Oneing Magazine, organizacji Centrum Działania i Kontemplacji, która wypuszcza kwartalnik o innej tematyce. Tematem tej jesieni są Prorocy. Napisałem więc esej o niepocieszonych prorokach. Colleen: Tak. Uwielbiam to. Te słowa Ojca Thomasa pochodzą z rozdziału zatytułowanego Czy istnieje ciemna noc Jaźni? I uważam, że byłoby zaniedbaniem, gdybyśmy nie wrócili do waszej rozmowy na temat Ciemnej nocy duszy i tego, czego z niej wywnioskowałeś, i jak to przekłada się na twoje doświadczenia i twórczość. Mirabai: To naprawdę ma związek z tą rozmową, bo chociaż przeczuwałem to intuicyjnie, on mi to wyraźnie wyjaśnił. Że kiedy Jan od Krzyża mówi o nada, NADA, nada en español, nic. Podobnie jest z buddyjską shunyatą, która głosi, że natura rzeczywistości jest pusta. A kiedy Jan od Krzyża mówi o byciu niczym, „Jestem niczym przed Bogiem”. Nie chodzi o niską samoocenę. Thomas naprawdę dobrze sobie poradził z tym rozróżnieniem, posługując się swoją genialną psychologiczną intuicją, prawda? Jestem niczym to najwyższe potwierdzenie miłości, ponieważ oznacza, że pozbyłem się wszelkich złudzeń separacji. Ukochany, jestem twój i nic nas nie rozdziela. Zostałem duchowo obnażony, abym mógł zjednoczyć się z wami. Całkowicie wywróciło do góry nogami całą ideę chrześcijańskiego samobiczowania, grzechu, niegodności, meritokracji i wszystkiego, co z tym związane. Że jest wręcz przeciwnie. Mistyczna podróż jest podróżą miłości powracającej do miłości i kiedy jesteśmy w stanie poprzez kontemplacyjną modlitwę, poprzez cierpienie – co po prostu się wydarzy, nie muszę kreować tych okazji – na wszystkie sposoby, na jakie stawiamy czoła tej duchowej nagości, przygotowuje nas to na to intymne, jednoczące spotkanie. Mark: Keating ma wiersz, który został opublikowany w Secret Embrace, Out of Nothing. Nie będę czytał całości, ale jest tam tylko taka linijka: „Być niczym, to znaczy zgadzać się na bycie prostym stworzeniem. To jest miejsce spotkania z Ja Jestem Tym, Który Jestem. Kiedy nie będzie już mnie, mnie samego ani moich, pozostanie tylko ja." Mirabai: Piękne. Colleen: I może w ten sposób chciałabym porozmawiać trochę o twojej książce i poprosić cię o więcej szczegółów. Ponieważ mówisz, że życie jest ziemią świętą, a to samo w sobie jest świadectwem jego rozszerzalności i naszej zdolności do dotykania w codziennych doświadczeniach świętości i nienaruszalności wszelkiego życia. Ale co chciałbyś, aby nasi słuchacze wiedzieli o Twojej książce, czego być może jeszcze nie powiedziałeś? Być może to, co również we mnie teraz odczuwam, to poczucie, że choć istnieje tak wielkie zaproszenie do tej ekspansji, to jednocześnie istnieje opór wobec niej i potrzeba nazwania jej lub pójścia do kościoła, świątyni, aśramu. Skąd Twoim zdaniem to się bierze? A jeśli ktoś ma problem z porzuceniem pojemników, co powiedziałbyś, aby zachęcić go do otwarcia się na tę tajemnicę? Mirabai: Pięknie ujęłaś, Colleen. Dobrze, myślę, że ważne jest, aby zaznaczyć, że chociaż w tej książce i w moim życiu zajmuję się dekonstrukcją religii, to nie jest to jedyne, co robię. Mam również głęboki szacunek dla tradycji duchowych i religijnych, a nawet dla instytucji. Jestem kimś, kto wchodzi do katedry i moje serce po prostu się otwiera. A w obecności Boga czuję się bardzo żywy w wielu świętych przestrzeniach. Jest to okres Teszuwy, jednego z najważniejszych świąt judaizmu. Najgłębszy duchowy czas w roku. Jestem bardzo związany z tradycjami duchowymi. Po prostu wiem, że to nie jest jedyny sposób na spotkanie ze Świętym. Myślę, że wielu z nas może potwierdzić, że czasami wierzenia, praktyki religijne i ludzie mogą paradoksalnie stanowić przeszkodę na drodze do prawdziwego doświadczenia duchowego. Więc jest to jedno i drugie. Istnieje głębokie poczucie związku z tradycjami i mądrością. Składam podziękowania strażnikom klejnotów, którzy zamieszkują każdą z tych tradycji religijnych i chronią to, co w nich najlepsze. Więc nie mówię ludziom, żeby nigdy więcej nie chodzili do kościoła. Sugeruję, abyście nie szukali osobistego, intymnego doświadczenia Boskości wyłącznie w swoich instytucjach, organizacjach, społecznościach i praktykach religijnych. Ale spójrz na brudne naczynia, żal i stratę, na uprawianie miłości i na przygotowywanie sałatki. Wszystkie te rzeczy dzieją się, kiedy pojawiamy się z obecnością, stają się wielkim napływem Świętej Obecności. Jako osoba praktykująca duchowość od urodzenia, jako nastolatka mieszkałam w Lama Foundation. Było to pierwsze miejsce, w którym odbyły się odosobnienia Modlitwy Głębi. Poprosiłem ojca Teofana, aby umył mi stopy. Po raz pierwszy doświadczyłem obmycia stóp w tradycji chrześcijańskiej i było to jedno z najbardziej mistycznych przeżyć w moim życiu w Lama Dome. Miało tam miejsce tak wiele pięknych przeżyć duchowych, a moja międzyduchowa edukacja miała tam miejsce, ponieważ u Lamy to miejsce często nazywane jest spotkaniem dróg. Wszyscy wielcy nauczyciele i nauki przychodzili i przekazywali dalej, a dzięki Lamie do dziś jest to tętniąca życiem wspólnota intencjonalna. I tak uczyłem się od wielu wielkich nauczycieli mądrości naszych czasów. I wiele z tych praktyk wdrożyłem w życie. Ale to Thomas Keating, po dialogach w Snowmass, gdy spędziłem z nim trochę czasu w Snowmass oraz z kilkoma innymi młodymi interspirytualnymi ludźmi, powiedział, że wspaniale jest czerpać ze wszystkich tych różnych źródeł mądrości, ale niebezpieczeństwo tkwi w braku rygoru – w tym, że po prostu stajesz się leniwy i po prostu bierzesz te części, które ci się podobają, i nie wkładasz wysiłku w zmaganie się z niektórymi trudniejszymi i bardziej wymagającymi aspektami religii. Jego głos zawsze jest w mojej głowie i sercu, gdy wciąż podążam duchową ścieżką. Że droga miłości jest ciasną bramą. To najbardziej wymagająca ze wszystkich ścieżek, ponieważ wymaga od nas, abyśmy podeszli do spraw takimi, jakie są, a niekoniecznie takimi, jakie chcielibyśmy, żeby były. Że przychodzimy z umysłem początkującego, z otwartością na niewiedzę i powracaniem do miłości raz po raz. Czy ta nauka, ten tekst, ta wymiana zdań przyczynia się do większej miłości czy raczej zamyka drzwi? A zatem to rozeznanie, ten proces rozeznawania wymaga dyscypliny, wymaga siły, siły duchowej. I to właśnie ojciec Thomas nauczył mnie nieustannie ćwiczyć swoje serce i umysł. Mark: Wspomniałeś o sposobach, w jakie to robisz: Modlitwa Koncentracyjna, spacery, wychodzenie na zewnątrz i spacery po świecie i na łonie natury. Czy istnieją jeszcze jakieś inne praktyki? Bo to dla mnie ciekawe pytanie, tak, możemy uzyskać trochę tego, trochę tamtego, ale nie, jak powiedziałeś, nie ma to rygoru wewnątrz praktyki. Czy są jakieś inne praktyki, o których wspominasz w książce i które okazały się pomocne w kontynuowaniu tego, co się robi, w utrzymywaniu dyscypliny i pogłębianiu praktyki? Mirabai: Tak, dla mnie pisanie jest podstawową praktyką duchową i tego właśnie nauczam na wszystkich moich warsztatach i odosobnieniach. Polega na wyznaczaniu sobie tematów lub podpowiedzi, a następnie pisaniu bez przerwy. Wszystko jest w książce. Wszystkie wytyczne są w książce, nie wymyśliłem ich. Ścieżka międzyduchowa, odzyskiwanie swojego życia jako świętej ziemi, pisanie jako praktyka duchowa, żałoba i strata jako ścieżka duchowa. Należę do wspaniałej wspólnoty istot, które rozpoznają i nauczają tych rzeczy. Muszę to po prostu powiedzieć. Jednak pisanie jest ucieleśnioną, bardzo fizyczną praktyką duchową, służącą zgłębianiu konkretnego zagadnienia poprzez pisanie. Jeśli nie będziemy się cenzurować, powrócimy do naszych ciał i w naszym pisaniu wykorzystamy szczegóły sensoryczne, a nie abstrakcyjne koncepcje filozoficzne lub teologiczne, pisanie, nawet bardzo konkretne opowiadanie historii, stanie się otwarciem na głębsze poczucie połączenia. Dla The Sacred jest to najpotężniejsza praktyka, jaką znam. A śpiewanie, uwielbiam śpiewać. Colleen: Pod tym względem jesteśmy spokrewnieni. Uwielbiam też śpiewać i pisać. Tak. Ojej, to jest tak cudowne, że aż trudno się tego spodziewać. Byłem blisko Ciebie i warsztatów, w których uczestniczyłeś wraz ze Stillpointem i tym podobnymi, ale, kurczę, to po prostu sprawia, że chcę Cię lepiej poznać i głębiej zaangażować się w Twoją twórczość. I nadal oferujecie kursy poprzez Wild Heart Community? Masz coś do powiedzenia na ten temat? Mirabai: Mamy stałą społeczność osób pogrążonych w żałobie o nazwie Holy Lament, gdzie poruszamy wiele kwestii, o których mówiliśmy dzisiaj. I to jest najpiękniejszy zbiór ludzi. Ludzie przychodzą i odchodzą, ale my badamy dwanaście, jak to nazywam, progów w krajobrazie straty. Są to miejsca na drodze żałoby, które mogą stać się wejściami na tę świętą obecność, za którą, jak sądzę, tęsknią nasze serca. Nie pomimo trudnych rzeczy, które nam się przytrafiają, ale właśnie poprzez nie. I to jest zaproszenie dla ludzi. Wszystko znajdziesz na mojej stronie internetowej. Nazywam się mirabaistarr.com Holy Lament i wszyscy jesteście tam mile widziani. Colleen: Proszę wszystkich o odwiedzenie jej strony internetowej, sprawdzenie jej w księgarniach lub sprawdzenie jej online. Najnowszą książkę Mirabaia, Ordinary Mysticism: Your Life as Sacred Ground, można znaleźć w księgarniach i na stronach internetowych. I teraz pozwolimy Mirabai odejść, ale nie bez ogromnej wdzięczności. Słuchając cię, poczułem, że ojciec Thomas się uśmiecha i mówi, że spędzisz trochę czasu, dzieląc się wiedzą ze społecznością Contemplative Outreach. Jesteśmy pewni, że będą Państwu bardzo cenić Wasze wspomnienia o nim i bardzo dziękujemy za przybycie do nas. Mirabai: Bardzo go kochałam. Nie ma za co. Naprawdę kocham Thomasa i teraz, kiedy o tym mówisz, czuję narastającą we mnie sympatię i szacunek do niego, więc dziękuję za to. Oboje byliście wspaniali. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy mnie słuchali, znaleźli w tej wymianie zdań coś dla siebie. Colleen: Absolutnie.